Nigdy wcześniej nie trudniłam się wyrobem cukierków, ale tak mi się spodobało, że chyba to zmienię! Karmelki są pyszne, zwarte, ale miękkie i delikatnie ciągnące. Przygotowanie masy zajmuje zaledwie 10 minut, jedynie owijaniu w papierki trzeba poświęcić trochę czasu. Ja, choć mój świąteczno-urodzinowy grafik był nieco napięty, robiłam to z nieukrywaną przyjemnością. Pakowanie skrzętnie upominkowych słodkości jest naprawdę miłe i... takie świąteczne :).
Spóźnialscy nie spać! Dziś ostatnia szansa, by własnoręcznie stworzyć prezent dla kogoś, kto na takowy zasługuje.
Od czasu kiedy pierwszy raz upiekłam to ciasto (zachęcona przez Nigellę oglądając program 'Nigella Świątecznie'), nie wyobrażam sobie bez niego okresu świątecznego. Jest dla mnie kwintesencją wszystkich bożonarodzeniowych aromatów i przyjemności. Już samo przygotowywanie pozwala nam poczuć magiczny bożonarodzeniowy klimat, masa pachnie niezwykle zachęcająco i jeszcze lepiej smakuje.
Warto choć raz do roku wykosztować się na składniki (nie oszukujmy się, ciasto do tanich nie należy) i cieszyć tym wyszukanym, wybitnym smakiem.
Ciasto można piec do dwóch tygodni przed spożyciem i odstawić do leżakowania w chłodne miejsce (leżakowanie nie jest konieczne).
Pieczenie ich to coroczny rytuał, na który zawsze cały dom, ze mną na czele,czeka z ogromną niecierpliwością. Pierwszego dnia robię ciasto, drugiego przychodzi czas na pieczenie-masy jest sporo (czasem przygotowujemy podwójną porcję), więc zawsze mam przy sobie jakiś pomocników (w tym roku było ich aż 5 :). Ostatni etap, niezwykle ważny i najbardziej efektowny, to ozdabianie (najczęściej przypada ono trzeciego dnia, w tym roku z braku czasu zajmę się tym dopiero w środę), którego słodkie trudy zawsze dzielę z siostrami. Nasz stół kuchenny ugina się wtedy od różnego rodzaju lukrów, pokrojonych w kosteczkę rozmaitych suszonych owoców, nie może także zabraknąć kolorowych posypek, specjalnie dla najmłodszej- Zosi. I choć zawsze przygotowujemy hurtowe ilości, najczęściej do Gwiazdki i tak zostaje jedna sztuka, schowana skrzętnie przez mamę, 'żeby ładnie wyglądało na stole'.
Nie przeczę, do ich przygotowania potrzeba czasu i odrobinę cierpliwości, ale obiecuję, że wysiłek zostanie wynagrodzony!
Składniki:
- 3 szklanki cukru
- 1 szklanka miodu
- 1/2 szklanki ciepłej, mocnej kawy
- 2 kostki masła (2 x 250 g)
- 2 opakowania przyprawy korzennej (2x 40 g, polecam Kotanyi)
- 6 jaj
- 2 kg mąki, w której są: 3 łyżeczki proszku do pieczenia, 2 łyżeczki sody, 3 łyżki kakao
Wykonanie:
Dzień pierwszy:
Dzień pierwszy:
- Zrobić karmel- nie mieszając, 1 szklankę cukru roztopić na małym ogniu w dużym garnku z grubym dnem. Cały czas mieszając, wlać kawę (uwaga! może pryskać, najlepiej zabezpieczyć dłonie rękawicami kuchennymi). Jeśli powstaną jakieś kryształki cukru, rozpuścić je na ogniu mieszając.
- Do garnka dodawać stopniowo: 2 kostki masła, miód, pozostałe 2 szklanki cukru, mieszając, doprowadzić do rozpuszczenia wszystkich produktów i zestawić z ognia. Garnek wynieść na zewnątrz w celu ostudzenia.
- Do chłodnej masy dodać przyprawę korzenną oraz jaja, na przemian z mieszanką mączną, cały czas mieszając. Powinno powstać jednolite, trochę klejące ciasto.
- Garnek zamknąć, wyłożyć na zewnątrz na dobę.
- Odrywać kawałki ciasta i rozwałkowywać na grubość ok. 0, 5 cm ( ciasto na początku nie będzie chciało współpracować, jednak zmięknie pod wpływem ugniatania dłońmi). Układać na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i piec w 180 stopniach przez 10-15 minut, aż lekko się przyrumienią, acz nadal będą miękkie ( stwardnieją podczas stygnięcia).
- Pierniki, udekorowane lub nie, trzymać w chłodzie, w szczelnie zamkniętym pojemniku. Z początku twarde (choć i tak przepyszne), kruszeją po kilku dniach.
- Należy dać upust swemu artyzmowi i upieczone pierniki przepięknie ozdobić.
Grzane wino to chyba najwłaściwszy napój podczas mroźnych i białych zimowych wieczorów. A już na pewno jest to must have podczas pieczenia pierników ze zgrają dziewczyn, z który żadna czerwonym winem (w każdej możliwej postaci) nie pogardzi :). Na piernikowy post zapraszam już jutro!
Bożonarodzeniowe ciasto niemieckie, które chciałam upiec od dawna, na przeszkodzie stał mi jedynie marcepan ( a raczej jego brak). Gdy w końcu go dorwałam (w Lidlu), od razu wiedziałam, do czego zostanie użyty.
Stollen to ciasto drożdżowe o zwartej strukturze i niepowtarzalnym smaku, dzięki połączeniu marcepanu z bakaliami napęczniałymi mocnym alkoholem,delikatnym aromacie cytrusów i przypraw korzennych. Oryginalna receptura przewiduje owinięcie wypieku w folię i leżakowanie przez 6 tygodni. Nasz został zjedzony dzień po upieczeniu i, naprawdę, niczego mu nie brakowało. Przepis na pewno do powtórzenia, polecam!