Tym razem postawiłam na prostotę - krówki, kruche ciasto i odrobina koloru, M&M'sy. Zaręczam, że to wystarczy, by wzbudzić zachwyt na Święconce, ale przede wszystkim kierowałam się walorami smakowymi. Nie ma nic lepszego niż roztopione w rondelku krówki.
Składniki:
- 125 g masła
- 250 g mąki
- 80 g cukru pudru
- 1 jajko
- 2 łyżki mleka
- 300 g krówek ( u mnie mieszanka zwykłych i czekoladowych z orzechami)
- bakalie, M&M's do ozdoby
- Do masła wsypać mąkę i cukier, składniki rozetrzeć palcami, aż powstanie kruszonka. Dodać jajko, mleko i zacząć wyrabiać ciasto.Nie należy robić tego zbyt długo, bo upieczone mazurki będą twarde. Ciasto jest gotowe, gdy zaczyna odchodzić od rąk. Z gotowego ciasta uformować kulę i wstawić do lodówki na min. 0,5 h.
- Schłodzone ciasto rozwałkować na grubość ok. 0,5 cm, wyciąć owalne kształty i piec w piekarniku nagrzanym do 180 stopni przez 15 min., do lekkiego zezłocenia.
- Krówki umieścić w garnuszki i gotować na małym ogniu, aż się roztopią. Lekko ostudzoną masę krówkową rozsmarować na kruchych spodach, popuścić wodzę fantazji i pięknie udekorować.
To miały być zwykłe, szare, choć zdrowsze, żytnie muffiny. Niestety ktoś miał wobec nich nieco inne plany i już przed pieczeniem uszykował lukier i brokatowe pisaki do ozdoby ciast, kupione wcześniej z myślą o Wielkanocy. I tak, pierwotnie rustykalny wygląd i smak babeczek szlag trafił. Jednak muffiny same w sobie były mało słodkie, więc koniec końców gruba warstwa lukru wyszła im na dobre :-)
Składniki (na 16 sztuk):
- 1 szklanka mąki żytniej chlebowej (typ 720)
- 1/2 szklanki mąki pełnoziarnistej
- 1/2 szklanki otrębów żytnich
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1 łyżeczka cukru waniliowego
- 1 łyżeczka cynamonu
- 1/2 szklanki suszonej żurawiny
- 1/2 szklanki miodu
- 1/2 szklanki oleju
- szklanka maślanki
- 2 jajka, rozbełtane
- lukier ukręcony z wody i cukru pudru z odrobiny cukru waniliowego
- W większej misce umieścić składniki suche, w mniejszej mokre. Do suchych składników wlać mokre, wsypać żurawinę- całość wymieszać krótko, niedbale.
- Ciasto umieścić w formie do pieczenia muffin, zapełniając 3/4 każdej papilotki i piec 20-25 min. w 180 stopniach, do tzw. 'suchego patyczka'.
- Muffiny wystudzić i obficie ozdobić lukrem waniliowym.
Uwielbiam domową granolę. Wystarczy wrzucić ją do gorącego mleka, by szybko otrzymać niezwykle aromatyczne śniadanie ( a jak wiadomo, rankiem każda dodatkowa minuta jest na wagę złota).
Ta granola z pewnością zasmakuje amatorom gałki muszkatołowej, a dodatek kawy otrzeźwi niewyspanych.
Przy jej przygotowaniu należy pamiętać, by w piekarniku zacząć mieszać płatki dopiero po upływie 10 minut od momentu wstawienia blachy do nagrzanego piekarnika. Dzięki temu część z nich zlepi się i powstanie smakowite crunchy.
Składniki:
- 3 szklanki płatków owsianych
- 1/2 szklanki otrębów żytnich
- 1/2 szklanki mleka
- 1/2 szklanki espresso
- 2 łyżki kakao
- 1 łyżka oleju
- 4 łyżki miodu
- 1/2 gałki muszkatołowej, świeżo startej
- 1 łyżka cukru waniliowego
- 1/2 szklanki orzechów włoskich, z grubsza pokrojonych
- 1 szklanka pokrojonych daktyli
- 1/2 szklanki rodzynek
- W garnku umieścić mleko, miód, espresso, olej, gałkę, kakao i cukier waniliowy- podgrzać delikatnie, mieszając, aż powstanie jednolity płyn. Ostudzić.
- Do płynnej masy wsypać płatki owsiane, otręby, orzechy. Mieszaninę wyłożyć na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i włożyć do piekarnika nagrzanego do 180 stopni. Mieszać (zacząć po upływie 10 minutod włożenia do piekarnika) co jakiś czas, by płatki równo się przyrumieniły. Piec 30-40 minut, aż całość będzie chrupiąca
- Gotową granolę wyciągnąć z piekarnika, ostudzić, dodać daktyle i rodzynki. Przechowywać w szczelnym pojemniku.
Przepis ten krążył po sieci skrywając się pod bardzo niewdzięczną nazwą- styropian. Dopiero zdjęcia i słowa Dorotus zachęciły mnie do jego przygotowania. Jak sama autorka twierdzi, "ciasto pierwszego dnia smakuje jak lekka pianka, a następnego jak najdelikatniejszy sernik", ja w pełni się z nią zgadzam i przepis na pewno niebawem powtórzę. Mogę mieć tylko cichą nadzieję, że tym razem nikt nie zechcę się po cieście przespacerować.
Kolejny obiadowy sos, z dużą ilością warzyw, który przyrządziłam z tego, co akurat było pod ręką. Bezproblemowy i prosty w przygotowaniu, bo kto w ciągu tygodnia miałby czas/siły/ na upichcenie czegoś bardziej wymagającego, np. pierogów (nie mniej jednak, szczęśliwcom zazdroszczę!).
Wracając ze szkoły wiedziałam, że w lodówce czeka wołowina, z którą ten, kto pierwszy przyjdzie do domu winien "coś" zrobić. Pierwsza byłam ja i przypadkowo stworzyłam "coś" na tyle pysznego i godnie się prezentującego, że przed konsumpcją migiem danie sfotografowałam, a owym przepisem oraz zdjęciem postanowiłam się z Wami podzielić.
Składniki (na 3 porządne porcje):
- 300 g wołowiny, pokrojonej w kostkę
- 3 łyżki oliwy
- 3 ząbki czosnku, drobno pokrojone
- 2 cebule dymki, pokrojone w pióra + szczypior do posypania
- 400 ml przecieru pomidorowego
- garść pomidorków koktajlowych, przekrojonych na pół
- 1,5 łyżki suszonej bazylii
- 1,5 łyżki suszonego oregano
- 3 suszone papryczki cayenne (można zastąpić pieprzem cayenne)
- 1 cukinia średniej wielkości, pokrojona w kostkę
- puszka czerwonej fasoli
- sól, pieprz
- odrobina białego włoskiego sera do posypania (użyłam capri)
- 400 g makaronu pełnoziarnistego ugotowanego al dente
- Na oliwie podsmażyć wołowinę, by była zrumieniona ze wszystkich stron. Dodać cebulę, czosnek, smażyć 1 minutę, mieszając.
- Do mięsa wlać przecier pomidorowy, wrzucić pomidorki, zioła i suszone papryczki. Zmniejszyć ogień i całość dusić, najlepiej pod przykryciem, aż wołowina zmięknie (ok. 1 h). Jeśli sos zagęści się zbytnio, a mięso nadal będzie twarde, podlać go wodą i dalej gotować.
- Po ok. 50 min. dodać cukinię, a na minutę przed końcem gotowania wrzucić fasolę, całość doprawić solą i pieprzem do smaku.
- Gotowym sosem polać makaron, całość posypać szczypiorem i serem.
Przeglądając po raz pierwszy książkę FIKA, nie zwróciłam większej uwagi na te smakołyki- ot, zwyczajne ciasteczka, jedynie kształtem i formą autorzy przepisu trochę się pobawili. Jednak Zosi od razu przypadły do gustu- zadzwoniła do mnie z prośbą, bym, wracając ze szkoły, kupiła wszystkie brakujące składniki, bo "dzisiaj piecze". Oczywiście, jako najwierniejszy kibic wszystkich kuchennych projektów Zochny, nie mogłam odmówić. Składniki kupiłam, siostra zagniotła ciasto, a ja pomogłam jej je uformować.
I tak, ciasteczka okazały się bardzo miłą niespodzianką- są przepyszne! Dzięki prawdziwemu masłu pięknie pachną i rozpływają się w ustach . Jedynym problemem było szczere oburzenie domowników, gdy kazałam im zostawić połowę porcji do dnia następnego, żebym mogła ją sfotografować.
Składniki (mi wyszło 45 sztuk):
- 200 g masła (koniecznie użyć masła, dodatek margaryny w tym przypadku, to czysta profanacja!)
- 100 g cukru pudru
- 2 łyżeczki cukru waniliowego
- 400-450 g mąki
- 2 łyżki kakao
- Wymieszać masło, cukier, cukier waniliowy, mąkę (dać tyle, by zagnieść elastyczne, jednolite ciasto).
- Ciasto podzielić na dwie równe części. Do jednej dodać kakao (ja dodałam jeszcze 2 łyżki mleka-ciasto nie chciało wchłonąć całego kakao).
- Obie porcje ciasta podzielić na dwie równe części. Ze wszystkich czterech kawałków uformować rulony równej długości. Umieścić ciemny rulon obok jasnego, następnie jasny położyć na wierzchu ciemnego i odwrotnie. Delikatnie ścisnąć wszystkie warstwy.
- Ciasto zawinąć w folie i wstawić do lodówki na ok. godzinę. Piekarnik nagrzać do 175 stopni.
- Usunąć folię i pokroić ciasto na porcje o równej grubości (ok. 3-4 mm). Ułożyć na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Piec 8-10 minut do lekkiego zezłocenia.
(przepis pochodzi z książki FIKA, wydanej przez IKEA)
Idealne, gdy goście w drodze, a ja mam dosłownie 5 minut na przygotowanie czegoś słodkiego. Co prawda każde muffiny przygotowuje się ekspresowo, a podstawowe składniki potrzebne do ich przyrządzenia znajdują się zapewne w większości kuchennych szafek . Jednakże to właśnie muffiny czekoladowe uważam za najbezpieczniejsze do zaserwowania każdemu- bo czy znacie kogoś, kto nie lubiłby czekolady?